top of page

 

 

   DROGA KRZYŻOWA

 

Paul Claudel

 

 

Tłum wg wydania z 1913 r. Andrzej Ostromęcki 

Czersk – lato 2015

 

                      Z myślą o cierpiących Kobietach

 

 

 

 

STACJA PIERWSZA

 

Oto koniec. Osądziliśmy Boga i skazujemy Go na śmierć.

 

Nie potrzebujemy już Jezusa Chrystusa wśród nas. On nas

 

wkurza.

 

Nie potrzebujemy innego władcy niż Cezar! Praw innych niż

 

prawo krwi i złota.

 

Ukrzyżuj go, jeśli chcesz, ale uwolnij nas od niego! Niech

 

znika!

 

 

PROTEST! PROTEST! Jasne? I po co?!

 

Zabić go! A nam dać Barabasza!

 

 Piłat zasiadł w miejscu zwanym Gabbatha.

 

„ Nie masz nic do powiedzenia?” spytał . Jezus nie odpowiada.

 

Nie znajduję niczego złego w tym człowieku” stwierdza Piłat

 

„ale cóż! niech umiera, jeśli tego chcecie! Dam wam go.

 

ECCE HOMO”

 

I stało się: korona na głowę,  purpura na  grzbiet.

 

Ostatni raz oczy,  pełne łez i krwi zwrócone ku nam

 

Cóż możemy? Nie ma sposobu aby zatrzymać go dłuzej.

 

Co było skandaliczne dla Żydów, dla nas jest bezsensowne.

 

 

Wyrok zatem wydany, niczego nie brakuje: po hebrajsku, w

 

grece, po łacinie.

 

I widzimy tłum, który wrzeszczy oraz sędziego umywającego

 

ręce.

 

 

 

 

STACJA DRUGA

 

Zwrócono mu odzienie i dostarczono krzyż.

 

„Witaj” rzekł Jezus, „ Krzyżu, którego pragnąłem od

 

dawna!”

 

A ty zważ , chrześcijaninie  i trzęsiączko.

 

Cóż za chwila znacząca.

 

Oto ta w której Chrystus po raz pierwszy przyjmuje

 

odwieczny krzyż.

 

O dniu skosztowania z rajskiego drzewa!

 

Spójrz, grzeszniku  i popatrz do czego twój grzech się

 

przyczynił.

 

Im więcej zbrodni bezbożnych, tym więcej Chrystusa pod

 

krzyżem.

 

Czasem nieszczęście człowieka jest ogromne, ale nie wolno

 

nam  narzekać.

 

Dlatego, że Bóg, który jest teraz przygnieciony nie przyszedł 

 

wyjasniać, ale spełniać,

 

Jezus przyjął Krzyż, tak jak my przyjmujemy Świętą

 

Eucharystię:

 

„Włóżmy mu drewno w chleb jego”  rzekł prorok

 

Jeremiasz.

 

Ah, jaki ten krzyż  ogromny, jak potężny i trudny

 

Jaki on twardy ! Jaki surowy!   Ile ważą niepotrzebne winy.

 

Ileż  trwa, nieść je, krok za krokiem, aż do śmierci, nimi 

 

wywołanej!

 

Czy  Ty, Panie Jezu będziesz niósł je  samotnie?

 

Daj  cierpliwie  dźwigać drzewo, które mam wlec.

 

Ponieważ musimy nieść krzyż, zamiast dać się ponieść

 

krzyżowi.

 

 

STACJA TRZECIA

 

Wciąż idziemy. Razem, ofiara i kaci.  Wszyscy ciągniemy ku

 

Golgocie.

 

Bóg, wiedziony za szyję, nagle zatacza się i upada na ziemię.

 

Co powiesz Panie o  pierwszym upadku?

 

A jeśli teraz już wiesz, co powiedzieć, to o czym myślałeś w

 

tamtej chwili?

 

Czy upadłeś? A może  źle obciążyłeś nogę, co zachwiało Tobą?

 

Jak oto znalazłeś  ziemię, na którą upadłeś?

 

Ah! to nie jest zatem wyłącznie gładki szlak dobra.

 

To także szlak zła -  perfidny i otumaniający.

 

Nie można posuwac się wprost, trzeba zastanawiać się skacząc

 

z kamienia na kamień.

 

Częstokroć brakuje wsparcia stóp podczas gdy serce wytrzymuje

 

Ah! Panie, dla świętych kolan, dwóch kolan, które zarazem 

 

wyrządziły Ci zło, nie wytrzymując.

 

Dla częstej odrazy i upadku przy wejściu na straszliwa Drogę,

 

 

 

Dla stworzonych zasadzek, dla ziemi, której doświadczyłeś.

 

Uchroń nas przed  grzechem popełnianym niechcący.

 

 

STACJA CZWARTA

 

O Matki, które widziałyście umierające pierwsze a jedyne

 

dziecko.

 

Wspomnijcie noc ostatnią przy płaczącym wodę, którą usiłowałyście je napoić, szklankę, termometr

 

I śmierć nadchodzącą krok po kroku, a której nie można było

 

zaradzić.

 

Włóżcie mu biedne buciki,  przewińcie je, zmieńcie

 

kaftanik.

 

Ktoś przyjdzie,  zabierze mi je i ułoży w ziemi.

 

Żegnaj moje dobre, małe dziecko. Ciało z mojego ciała!

 

Czwarta Stacja to Maria, akceptująca wszystko.

 

 

 

 

 

Tutaj, na rogu ulicy, oczekująca Skarbu pełnego Ubóstwa. 

 

Jej oczy nie mają łez, jej usta nie są już wilgotne.

 

 

Nie mówiąc słowa, patrzy na przybywajacego Jezusa.

 

 

Akceptuje. Godzi się jeszcze raz. Krzyk.

 

 

Jest poważnie zbolała w sercu silnym  i nieugiętym. 

 

 

Nie mówiąc słowa spogląda na Jezusa Chrystusa.

 

 

Matka spogląda na Syna, Kościół na Odkupiciela. 

 

 

Jej dusza gwałtownie wyrywa się ku niemu, jak okrzyk

 

umierającego żołnierza. Stoi wyprostowana przed Bogiem,

 

 

 otwierając się całkowicie. W Jej sercu nie ma   nic,

 

co odpychało by, lub odrzucało.  W sercu przeszytym nie

 

ma ani jednego włókna,  nie akceptujacego lub nie

 

zgadzającego się.

 

Podobnie jak sam Bóg, obecny tu, i Ona jest na miejscu.

 

Akceptuje i patrzy na Syna, wydanego ze swego łona. Nie

 

mówiąc słowa, patrzy na Najświętszego.

 

                                                  

 

STACJA PIĄTA

 

Nadchodzi chwila, gdy już się nie można, gdy już  nie da  rady iść.

 

Wtedy  potrzebujemy pomocnika.

 

Wysilmy się również  by pomóc nieść Krzyż.

 

Podobnie jak Szymon z Cyreny zaprzęgnięty do tego

 

kawałka drewna.

 

Ujął go porządnie i podążył za Jezusem.

 

Aby  ani kawałek Krzyża nie pozostał w tyle i nie

 

był uroniony.

 

STACJA SZÓSTA

 

Wszyscy uczniowie uciekli, nawet Piotr wyrzekł się i

 

odjechał.

 

Pewna kobieta i to dosyć gruba, dopadła Go w samym

 

sercu śmierci.

 

Rzuciła się, odnalazła Jezusa i wzięła jego twarz w 

 

dłonie

 

Naucz nas Veroniko nie bać się uczuć ludzkich.

 

Ponieważ ten, dla którego Jezus Chrystus nie jest

 

obrazkiem ale prawdą,

 

Dla innych ludzi stanie się obrzydliwy i podejrzany:

 

Życie będzie miał na opak, jego cele nie będą

 

własnymi,

 

Zawsze będzie w nim coś dziwnego, w uciekającym i

 

obcym.

 

Człowiek czynu, który odmawia różaniec i który

 

bezczelnie chadza do spowiedzi,

 

Który pości w piątek i który daje się zauważyć

 

wśród kobiet na Mszy Św.

 

Śmieszne  i szokujące,  dziwaczne i irytuje zarazem.

 

Jeśli ma on świadomość  uczynków, kojarząc je,

 

Jeśli ma  świadomość każdego  kroku, który jest

 

znakiem.

 

Bo dla kazdego chrześcijanina słowo Chrystus jest

 

 

 

obrazem prawdy, czasem nawet oburzającej:

 

Zaś twarz, którą pokazuje odzwierciedla błahostki,

 

Z obliczem Boga w sercu odrażającym i tryumfującym.

 

Pozwól Veroniko obejrzeć  to oblicze jeszcze raz.

 

Na prześcieradle na którym odbiłaś twarz Świętego

 

Wiatyku.

 

Na lnianym żaglu łez, które Veroniko zatrzymałaś.

 

Twarz Zbieracza Winnych Kiści, gdy zapity.

 

By na zawsze jego twarz  się utrwaliła.

 

Utworzona z krwi, łez i naszych plwocin.

 

 

STACJA SiÓDMA

 

Nie był to kamień pod stopą. Ani obroża.

 

Był pociągnięty zbyt mocno i  duch nagle zbłądził.

Pośród życia! O upadku czyniony samoistnie!

 

Gdy tkliwość nie pociąga już i zarazem nie sięga

gwiazd,

 

 

 

Gdy droga się ciągnie a cel jest odległy,

 

Gdy jest się samotnym i brak ukojenia,

 

Gdy towarzyszy rozwlekłość czasu, narastająca potajemna odraza,

 

Ciągłe poganianie przez towarzyszących drzewu.

 

Oto dlaczego potrzeba dwu ramion naraz, jak komuś

 

kto płynie.

 

To nie jest osunięcie się na kolana, to padnięcie na

 

twarz.

 

Ciało pada, prawda, duch w tym samym czasie nie

 

stawia oporu.

 

Chroń nas przed Drugim upadkiem, uczynionym

 

bezwiednie wskutek kłopotów.

 

 

STACJA ÓSMA

 

Przed ostatnim wejściem na wzgórze,  Jezus podniósł

 

palec zwracając się do towarzyszących mu ubogich.

 

Do towarzyszących biednych, płaczących kobiet z

 

dziecmi na rękach.

 

A my zaś nie przygladajmy się jedynie. Musimy słuchać

 

obecnego   Jezusa:

 

To nie człowiek podnosi palec w  nikłym oświetleniu,

 

To Bóg, który dla naszego zbawienia  cierpiał 

 

rzeczywiście,

 

To także człowiek będący wszechmogacym Bogiem,

 

to wobec tego prawda.

 

 

 

To dzień, gdy Bóg cierpiał za nas.

 

Jakie jest zatem ryzyko zbawienia  za taką cenę;

 

Zbawienie człowieka, czy  jest tak prostą sprawą by

Syn....?

 

By dokonało się, czy powinien oderwać się od piersi

Ojca?

 

Jeśli idzie do Raju, czy jest zatem Piekło?

 

Co uczyni z martwym drzewem Krzyża, jeśli stworzy także

drzewo kwitnące?

 

STACJA DZIEWIĄTA

 

Znów upadłem, tym razem to koniec.

 

Usiłowałem się podnieść, ale nie było możliwości.

 

Wyciśnięto mnie jak jakiś owoc,  człowiek, którego mam

na plecach jest zbyt ciężki.

 

Postępowałem źle, a człowiek umierający ze mną jest za

 

ciężki!

 

Umierajmy więc! Łatwiej leżeć niż być wyprostowanym.

 

Uchroń nas od trzeciego grzechu, którym jest

 

zwątpienie.

 

Jeszcze nic nie jest stracone  gdy pozostaje śmierć.

 

Skończyłem nieść drewno, ale będzie żelastwo.

 

Jezus upada po raz trzeci,   już szczyt Golgoty

 

 STACJA DZIESIĄTA

 

Oto sposób by ziarno pszenicy niebiańskiej starto na

śrutę.

 

Bóg jest obnażony, zasłona tabernakulum  zdarta

 

 

 

Podniesiono dłoń na Boga, dygoczące Ciało z Ciała

 

Wszechświat osiągając  posady trzęsie się do głębi 

 

wnętrzności.

 

A my  - bo oni zabrali tunikę i suknię bez śladu

 

My, podnieśmy wzrok i  ośmielmy się popatrzeć na

 

Jezusa jak zwykle.

 

Nic Ci Panie nie zostawili – wszystko zabrali.

 

Obłóczyny, któreś miał na sobie, jak dziś

 

Zdarto sylwetę mnicha i woal dziewicy poświęconej.

 

Zabrano wszystko, nic nie zostawili by mógł się zakryć.

 

Nie ma już żadnej osłony, jest nagi jak robak,

 

 

 

Ukazano go wszystkim odkrytego

 

Jaki jest ten wasz Jezus? Śmiejmy się. Pełno na nim

 

różnych śladów i obrzydliwości.

 

Podlega psychiatrom i policji.

 

Tauri pingues obsederunt me. Libera me. Domine, de

ore canis.

 

Nie jest Chrystusem. Nie jest Synem Człowieczym. Nie

 

jest Bogiem.

 

Jego nauki są kłamliwe a jego Ojciec nie  jest z nieba

 

To obłąkany! To oszust. O czym on mówi? Niech się

zamknie.

 

Kamerdyner suki Anny i przelecianego Renana.

 

Wszystko zabrali. Ale została krew szkarłatna,

 

Wszystko zabrali. Ale została pękająca rana.

 

Bóg ukrył się. Ale pozostał cierpiący człowiek,

 

Bóg ukrył się. Pozostał płaczący brat.

 

Dla Twego upodlenia, Panie, dla Twej hańby;

 

Miej litość dla pokonanych, dla słabych, których

 

pokonała siła.

 

Dla  ostatniej wstrętnej odzieży, której Cię pozbawiono

 

Miej litość dla wszystkich których z niej odarto:

 

Dla dziecka pociętego trzykrotnie wskutek pomyłki

 

lekarza,

 

Dla  biednych rannych, którym zmieniają bandaże,

 

Dla par upokorzonych, dla syna przy matce umierającej

 

 

 

I dla  strasznej miłości, którą trzeba nam wydrzeć z

 

serca.

 

STACJA JEDENASTA

 

Otóż Bóg nie jest już z nami. Leży.

 

Sfora obsiadła go kupą, chwyciła za gardło jak jelenia.

 

Przyszedłeś zatem? Jesteś naprawdę z nami Panie?

 

Usiedli na Tobie, trzymają Ci kolana na sercu,

 

Dłoń, którą oprawca wykręcił to prawica

 

Wszechmogącego,

 

Powiązano stopy Baranka, związano Wszechobecnego,

 

Zaznaczono kredą na krzyżu Jego wielkość i co uczynił.

 

Gdy On popróbuje naszych pazurów, my obejrzyjmy

 

jego postać.

 

Synu przedwieczny, którego jedynym ograniczeniem

 

jest tylko Nieskończoność.

 

Otóż, zatem i dla nas to miejsce ograniczone, którego

 

pożądałeś,

 

Otóż i Eliasz, po śmierci, leżący całą długością,

 

Otóż tron dawidowy i chwała Salomona,

 

Otóż łoże naszej miłości do Ciebie, potężnego i

 

wielkiego.

 

Trudno być Bogu na naszą miarę.

 

Ciągną, a ciało na poły wywichnięte chrobocze i krzyczy.

 

Jest napięte jak tłocznia, jest odrażająco ociosane.

 

 

 

By Prorok był usprawiedliwiony w swej zapowiedzi

 

podanej w słowach:

 

PRZEBILI MOJE RĘCE I STOPY; POLICZYLI WSZYSTKIE MOJE KOŚCI.

 

Byłeś błagany Panie i nie możesz uniknąć tego.

 

Jesteś przygwożdżony do krzyża za ręce i stopy.

 

Nie miałem nic do szukania w niebie z niedowiarkami i

szaleńcami.

 

Wystarczy mi  Boga rozpiętego pomiędzy czterema

 

gwoździami.

 

STACJA DWUNASTA

 

Na razie cierpiał,  prawda, ale teraz umrze,

 

Wielki krzyż  kiwający się w nocy, z Bogiem dyszącym.

 

Dopełniło się. Pozostaje tylko sporządzić Dokument,

 

Który stwierdzi nieskończoną Dwoistość natury,

 

Źródeł ciała i duszy, pokrewieństwa wyjaśnionego i

 

dowiedzionego,

 

Wszystkich możliwości, w nim, cierpiącym będących.

 

Jest samotny jak Adam gdy był  w Raju.

 

Samotnością trzech godzin i kosztowania wina,

 

Niepokonaną niewiedzą człowieka o dymisji Boga.

 

Nasz gość jest ociężały, zaś jego czoło, krok za krokiem,

 

ugina się.

 

Nie widzi już Matki, ani Ojca opuszczonego,

 

Kosztuje z kielicha  śmierć trującą Go powoli.

 

 

 

Nie masz jeszcze dość  kwaśnego wina zmieszanego

 

z wodą?

 

Dlaczego zatem nagle wyprostowałeś się i krzyknąłeś:

 

STAŁO SIĘ?

 

Jesteś spragniony Panie? Do mnie mówisz?

 

Czy  mnie i moich grzechów jeszcze potrzebujesz?

 

Czy  mnie zabrakło nim wszystko spełni się​?

 

STACJA TRZYNASTA

 

Tu właśnie kończy się Droga Krzyzowa by Współczucie

 

trwało nadal.

 

Chrystus nie wisi już na Krzyżu, jest z Marią, która Go

 

otrzymała.

 

Jeśli akceptowała, obiecując, otrzymała spełniając.

 

Chrystus, który cierpiał na oczach wszystkich znów

 

schował się  na łono swej Matki.

 

Kościół pomiędzy Jej ramionami, na zawsze obciążył się

 

Jej umiłowanym.

 

To co człowiek uczynił, uczynił Bogu i zarazem  Matce.

 

Wszystko co ma pod swym płaszczem, pozostanie na

 

zawsze przy niej.

 

Przyjęła Go, widzi, dotyka, modli się, płacze i uwielbia,

 

Jest całunem i balsamem, jest grobem i mirrą,

 

Jest kapłanem i ołtarzem, misą i Wieczernikiem.

 

Tu kończy się Krzyż i zaczyna Tabernakulum.

 

 

 

STACJA CZTERNASTA

 

Grobowiec, gdzie będzie Chrystus zmarły wskutek

 

cierpień, jest gotowy.

 

Otwór odsłonięto w pośpiechu, by przespał tam całą

 

noc.

 

Zanim wyfrunie zmartchwywstały  podążając ku Ojcu.

 

Nie jest nowością ten grób, to moje ciało.

 

To człowiek, którego stworzyłeś, który jest głębszy niż

 

ziemia.

 

Teraz, gdy Jego serce jest otwarte, a Jego ręce przebite:

 

Nie niesiemy już krzyża do którego nie byliśmy

 

przystosowani,

 

Nie mamy grzechu a rany są inne,

 

Przybądz zatem z ołtarza, gdzie skryłeś się, ku nam,

 

Zbawco świata.

 

Najwyższy, ponieważ Twoje dzieło jest otwarte i

 

głębokie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

bottom of page